– Jeżeli nie przyjdzie uelastycznienie prawa, uproszczenie, poszerzenie możliwości, jeżeli nadal niektóre branże pozostaną zamknięte nie mamy co liczyć, że będzie lepiej. Ale też widać, że przedsiębiorcy walczą o miejsca pracy. A przyszłość? Rynek pracy się odbuduje, ale nie będzie już taki sam – mówi Joanna Torbé w specjalnym wywiadzie dla Business Direct.
Jak uzupełniłaby Pani zdanie: „Gdy myślę dzisiaj o przedsiębiorcach…”
Joanna Torbé: … to myślę, że polski przedsiębiorąca znajduje się w bardzo trudnej sytuacji. Niezależnie od tego, w jakiej branży prowadzi się działalność, z naszych badań wynika, że sytuacja większości przedsiębiorstw się pogarsza. Co więcej, na niepewność tego, co czeka nas w przyszłości nakłada się skomplikowane i niezrozumiale prawo, dodatkowo – pospieszenie wprowadzane. Zdarzają się też sytuacje, gdy przedsiębiorcy muszą działać bez podstawy prawnej, bo prawo nie nadąża dziś za potrzebami. Ale też rzeczywistość tak często się zmienia, że trudno stawiać tu zrzuty ustawodawcy. W innych krajach również mamy z tym problem.
Jakie są tego skutki?
Widać to na przykładzie przeprowadzonych przez BCC badań. Znaczna część firm mierzy pracownikom temperaturę mając świadomość tego, że UODO jest przeciwne takim praktykom i odsyła przedsiębiorców do inspektoratów sanitarnych, które są przeciążone pracą. Ale dla pracodawcy ważniejsze jest zdrowie i życie pracowników. Drugi przykład to cudzoziemcy. Z naszych badań wynika, że jedną z przyczyn rozwiązania umów z cudzoziemcami na początku pandemii był brak przepisów pozwalających na wydłużenie dokumentów legalizujących pracę i pobyt, a urzędy były zamknięte. Pracodawcom nie pozostało nic innego jak zakończenie współpracy z takimi osobami.
Można było uniknąć tego zaskoczenia i opóźnień?
Na pewno trzeba myśleć o tym, aby tworzyć lepsze i prostsze przepisy – to wynika w sposób oczywisty z naszych badań. A czy można było uniknąć całkowicie? Polski ustawodawca był tak samo zaskoczony wybuchem pandemii, jak i inne państwa – więc pewnie byłoby to trudne. Ale celem jednego z badań przeprowadzonych przez BCC było wytypowanie rozwiązań, które można na stałe wprowadzić do polskiego prawa i z których można skorzystać w sytuacjach wyjątkowych. To jest lekcja, którą nauczeni doświadczeniem możemy odebrać.
Na czym miałoby to polegać?
Można np. zapisać, że w określonych sytuacjach (pandemia, epidemia, siła wyższa) pracodawca ma prawo bardziej elastycznego organizowania pracy np. udzielania urlopów przymusowo, wysłania pracowników do pracy zdalnej, zatrudnienia cudzoziemca, którego dokumenty legalizacyjne straciły ważność. Takie przepisy nie obowiązywałaby na co dzień, ale przedsiębiorcy by je znali i wiedzieli, gdzie sięgnąć w razie określonych zdarzeń. Przynajmniej częściowo uniknęlibyśmy chaosu legislacyjnego. Z naszych badań wynika, że jest to ważne dla przedsiębiorców. Dlatego niezbędne jest wprowadzenie do polskiego porządku prawnego instrumentów prawnych, które uruchamiają się automatycznie i pozwolą w przyszłości uniknąć sytuacji, w których pracodawca jest zmuszony do podejmowania działań bez podstawy prawnej.
Czego dziś oczekuje przedsiębiorca? Czy ważne jest tylko wsparcie finansowe?
Oczekiwania przedsiębiorców zależne są od wielu czynników. To co nas zaskoczyło w trakcie badań to, że ponad połowa respondentów uważa, że ważne jest zarówno wsparcie finansowe, jak i pozafinansowe. A dla 15% ankietowanych firm ważne jest wyłącznie uelastycznienie prawa pracy. To ważny sygnał dla ustawodawcy, że można pomóc nie wydając pieniędzy.
Najbardziej przydatne dla pracodawcy dzisiaj jest…?
Według naszych badań to stworzenie punktów, do których pracodawcy mogliby kierować pracowników, aby wykonali test na COVID-19. Wydaje się, że wiąże się to z jednej strony z dbałością o życie i zdrowie pracowników, z drugiej obawą o ciągłość funkcjonowania przedsiębiorstw. Takie punkty powinny powstać. Przykładem mogą być inne kraje np. Niemcy, gdzie prawo do testowania jest bardzo szerokie i nawet pracownik delegowany z Polski może się przetestować.
Jakich zmian w prawie pracy oczekują pracodawcy?
Większość z nich związana jest z organizacją pracy. Na pewno potrzebne są bardziej szczegółowe regulacje dotyczące pracy zdalnej. Poza tym cały obszar związany z rozliczaniem czasu pracy należałoby przepracować. To co byłoby przydatne dla przedsiębiorców to m.in. wydłużenie okresów rozliczeniowych, zmiany dotyczące systemów i rozkładów czasu pracy, rozliczanie godzin nadliczbowych w dłuższym okresie czasu, możliwość przyspieszenia wejścia w życie zmian w regulaminach pracy. Zwróćmy uwagę, że dzisiaj mamy przepisy, które wchodzą w życie z dnia na dzień, a pracodawca może w zakładzie pracy wprowadzić zmiany do regulaminy pracy z dwutygodniowym wypowiedzeniem. Często nie jest w stanie szybko zareagować. Cały obszar planowania i rozliczania pracy jest na pewno do przepracowania pod kątem takich sytuacji, jakie mamy obecnie.
Czy pracodawca powinien mieć szersze pole do zmiany warunków pracy?
Z badań wynika, że z całą pewnością należałoby rozważyć możliwość odstąpienia, w sytuacjach kryzysowych, od stosowania regulacji wynikającej z art. 9 i art. 18 Kodeksu pracy. Przepisy te powodują, że strony stosunku pracy nawet za zgodnym porozumieniem nie mogą przyjmować rozwiązań mniej korzystnych aniżeli przewidziane w Kodeksie pracy. Powodują one, że nawet w sytuacjach kryzysowych regulaminy czy porozumienia są katalogiem pracowniczych pakietów socjalnych. Tymczasem w sytuacjach kryzysowych należałoby przyjąć, że takie pogorszenie warunków pracy za porozumieniem z pracownikiem jest możliwe (przy czym należałoby obwarować je określonymi warunkami minimalizującymi pole do nadużyć), jeżeli pozwoli to na utrzymanie zatrudnienia czy przetrwanie przedsiębiorcy na rynku pracy. Rozwiązanie to mogłoby dotyczyć małych i średnich przedsiębiorców, bowiem z przeprowadzonego badania wynika, że to właśnie ci respondenci uważają je za najbardziej przydatne. Aż 88,89% przedsiębiorców zatrudniających do 9 pracowników uważa to rozwiązanie za przydatne więc warto się nad tym zastanowić.
Tu też trzeba zaznaczyć, że pewne rozwiązania można uzależnić od wielkości przedsiębiorstwa. Są pewne instytucje, które pomogą dużym pracodawcom (np. udzielanie urlopów przymusowo, co pozwala na uruchomienie środków w budżecie), a są takie które będą przydatne dla mniejszych przedsiębiorstw (np. zmiana warunków pracy), a są i takie które będą istotne dla wszystkich (np. uruchomienie punktów testowych).
Czy nie boi się Pani, że pracodawcy będą wymuszać na pracownikach skrajnie niekorzystne porozumienia?
Nie. Ankietowani przedsiębiorcy nie chcą rozwiązań skrajnych, które krzywdziłyby pracowników, a zwolnienia personelu traktują jak ostateczność. Myślę, że żadnemu pracodawcy nie zależy na tym aby wykorzystywać sytuację pracowników, a wielu z nich walczy teraz o przetrwanie i jak widać takie czasowe porozumienie z pracownikami pozwoliłoby pewnie zachować miejsca pracy.
Każdy tnie koszty. Czy na dotkniętym pandemią rynku pracy poszerza się czarna strefa?
Nie wiemy czy czarny rynek się poszerza, bo nikt go nie monitoruje. Ale z badań BCC wynika, że np. głównym problemem w zatrudnianiu cudzoziemców są właśnie firmy działające na czarnym rynku. Znaczna większość respondentów biorących udział w badaniu (70%) wskazała, że głównym problemem w zatrudnianiu cudzoziemców są firmy, które w sposób nielegalny zatrudniają cudzoziemców, dzięki czemu mogą oferować tańsze usługi. Brak skutecznego działania w tym zakresie spowoduje, że rynek będzie zmuszony konkurować z nieuczciwą konkurencją, co może spowodować, że podmioty zatrudniające cudzoziemców w sposób legalny nie będą w stanie utrzymać się na rynku. Przez działanie rozumiem tu kontrole czarnego rynku, które powinny być prowadzone na dużą skalę. Jest to wyzwanie dla organów kontroli.
Ale z drugiej strony, sytuacja wymaga również uczulenia tych kontrahentów, którzy kupują usługi realizowane z wykorzystaniem nielegalnie zatrudnionego personelu, z racji odpowiedzialności, którą mogą ponosić z tego tytułu. Ktoś, kto kupuje usługę na rynku taniej powinien mieć obowiązek sprawdzenia kontrahenta i nie czuć się bezkarnym.
Nie jest tajemnicą, że pracodawcy redukują załogę. Zwalniamy Polaków czy cudzoziemców?
Zwalniamy zarówno Polaków, jak i cudzoziemców, ale z naszych badań wynika, że trochę więcej cudzoziemców. Wydaje się, że najczęstszą przyczyną jest tu obiektywna okoliczność, że ci respondenci, u których proporcjonalnie zwolniono więcej cudzoziemców aniżeli pracowników polskich, wskazują, że w obszarach, w których konieczna była redukcja zatrudnienia, zatrudniali w większości osoby z zagranicy (np. na produkcji). Kolejno wskazywano, że zwolnienie pracowników cudzoziemskich jest najłatwiejsze [co ciekawe ich zatrudnienie respondenci oceniają jako trudne]. Trzecią grupę przyczyn wiązać należy z problemem opóźnień przy wprowadzeniu regulacji prawnych, pozwalających na przedłużenie legalnego pobytu cudzoziemców na terenie Polski.
Rynek pracy dla cudzoziemców się odbuduje?
Pewnie tak. Pomimo trudnej sytuacji wielu przedsiębiorców zamierza zatrudnić cudzoziemców lub zwiększyć to zatrudnienie w przyszłości. Spośród tych respondentów, którzy nie zatrudniali w dniu udziału w badaniu cudzoziemców, aż 81% zamierza ich zatrudniać (niektórzy ponownie). Z kolei 47% badanych, którzy zatrudniali cudzoziemców w dniu udziału w badaniu, przewiduje zwiększenie wolumenu tego zatrudnienia. 49% jeszcze nie wie, czy dojdzie do zwiększenia zatrudnienia, ale to wynika z niepewności czasów. Badanie pokazuje też tendencję do poszukiwania personelu na rynku wtórnym – to oznacza, że cudzoziemcy są do „zagospodarowania” na naszym rynku i w dużej mierze nie trzeba ich rekrutować za granicą.
Potrzebne będzie przekwalifikowanie?
Na pewno. Stworzenie systemu przekwalifikowania, tak aby przygotować osoby, które zostały zwolnione, do wykonywania innej pracy jest wyzwaniem obecnej sytuacji. Aż 74% respondentów uważa stworzenie takiego systemu za przydatne.
Przeprowadzała Pani badanie dotyczące agencji pracy. Czy tacy przedsiębiorcy mogą jakoś pomóc w walce z bezrobociem?
Tak, agencje pracy tymczasowej powinny brać czynny udział w pomocy państwu w czasach kryzysu głównie w pomocą w walce z bezrobociem. Niestety jak pokazały przeprowadzone badania, obecna sytuacja prawna oraz czynniki pozaprawne w zasadzie wykluczają agencje pracy tymczasowej oraz instytucje szkoleniowe z takiej roli. Wynika to zarówno z niedostosowania przepisów do obecnych regulacji prawnych, ale również z bardzo słabej współpracy z urzędami, które są niechętne do współpracy z agencjami pracy tymczasowej czy instytucjami szkoleniowymi. Agencje nie widzą w tym potencjału biznesowego.
Co trzeba zrobić aby to zmienić?
Tu akurat potrzebna by była praca od podstaw zarówno w obszarze prawnym, jak i organizacyjnym i chęć takiej współpracy. Na pewno potrzebne są szkolenia bezrobotnych. Proszę zobaczyć, że oczekiwaniem kontrahenta, któremu personel ma dostarczyć agencja jest otrzymanie dobrej jakości kandydata. Z kolei agencje mówią że jedną z podstawowych przyczyn braku współpracy z urzędami pracy są słabi kandydaci. Idziemy w dwóch przeciwstawnych kierunkach. Dopóki osoby bezrobotne nie będą szkolone, dopóki nie będzie sprawnego systemu komunikacji (np. baz osób poszukujących pracy) i dobrego nastawienia do agencji pracy trudno będzie zaangażować te podmioty w pomoc.
Podsumowując, jak wygląda dziś rynek pracy i jak będzie wyglądał w przyszłości?
Dane makroekonomiczne nie napawają optymizmem. Z naszych badań wynika, że najbliższe miesiące będą kluczowe. Jeżeli nie przyjdzie uelastycznienie prawa, uproszczenie, poszerzenie możliwości, jeżeli nadal niektóre branże pozostaną zamknięte nie mamy co liczyć, że będzie lepiej. Ale też widać, że przedsiębiorcy walczą o miejsca pracy. A przyszłość? Rynek pracy się odbuduje, ale nie będzie już taki sam. Na pewno przyspieszyliśmy jeżeli chodzi o rozwój nowych technologii, przetasował się też zestaw zawodów deficytowych.